Autor: Karol "Rookie"
Ostatni weekend zapewnił wiele emocji wszystkim uczestnikom. Żar lejący się z nieba nie ułatwiał jazdy. Mimo to okazało się, że zawody mogą być emocjonujące, a pojawienie się na padoku Andrzeja Pawelca wniosło wiele świeżości. Oto wypowiedzi zawodników ścigających się podczas IV rundy WMMP.
W klasie Superbike w końcu doskonały wynik w wyścigu osiągnął „Rzeźnik”, czyli Hubert Tomaszewski (A. Wielkopolski), który zadedykował swoje miejsce córeczce Nell.
Hubert Tomaszewski:
Wyścig był bardzo pozytywnym doświadczeniem, choć nie udało się jeszcze walczyć o zwycięstwo, to najważniejsze, że wreszcie osiągnąłem „pudło”. Chciałem zadedykować je mojej ukochanej córeczce Nell, która dwa tygodnie temu skończyła pół roczku. Obiecałem, że przywiozę jej z wyścigów choć jeden pucharek. Mam nadzieję, że będzie ze mnie kiedyś dumna, bo teraz jeszcze tego nie rozumie. Pucharek za to z pewnością wykorzysta w piaskownicy. Kocham ją do szaleństwa i będę jeździł dla niej jeszcze szybciej.
W sobotę wyścig tej samej klasy wygrał Andrzej Pawelec, startujący na BMW. Andrzej gościnnie zastępował kontuzjowanego Irka Sikorę, którego do zawodów nie dopuścił lekarz.
Andrzej Pawelec:
Dzisiaj od początku wiedziałem, że start motocyklem BMW będzie ciężki, dotychczas startowałem Yamahą, a BMW „rusza się” zupełnie inaczej. Przez to, że nie mamy zbyt dużo zapasowych części do tego motocykla m.in. sprzęgła, to nie mogłem sobie pozwolić , aby ten start ćwiczyć. Dzisiaj przy wyścigu wiedziałem, że to jak ruszę, będzie głównym czynnikiem w walce o pierwsze miejsce. Po starcie byłem siódmy i musiałem się przebijać, przebijać, przebijać, aby wypracować sobie pierwszą pozycję w klasie, a drugą w wyścigu. Na początku jeszcze próbowałem dogonić Giabbani’ego, ale później stwierdziłem, że nie jestem pewien, czy opony, które zastosowaliśmy, pozwolą mi jechać do końca na tyle pewnie, że na ostatnich trzech – czterech kółkach, nawet gdybym się dostał do Giabbani’ego, nie okaże się, że opony się skończyły i za chwilę dopadnie mnie Sebastien. Dlatego Francuza odłożyliśmy na jutro J. „Powróciłem” na Tor „Poznań” po trzech latach nieobecności w sposób dość „wyskokowy”. W czwartek przyjechałam na zawody i zajmowałem się CUP’em, a w piątek już jeździłem motocyklem po torze. Niefortunny upadek Irka wykluczył go ze startów w zawodach. Irek zrobił wszystko, aby ściągnąć motocykl BMW do Polski, bowiem nie jest to prosta sprawa. Jest mi niezmiernie miło, że miałem okazję „dosiąść” tą maszynę i pojechać nią w wyścigu. Ten motocykl to dla nas zupełna nowość, kompletnie nowe technologie, każdy wyjazd na tor uczy nas czegoś nowego. Widzimy co się dzieje z oponami, jak pracuje zawieszenie, co trzeba zmienić, co trzeba naprawić, dlatego im więcej będziemy nim jeździć tym lepsze będą rezultaty. Podczas tej rundy niestety nie mamy na to zbyt wiele czasu, nie mamy kompletu zapasowych akcesoriów, abyśmy mogli coś wymienić, coś przełożyć, więc skupiliśmy się na tym co mamy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to motocykl BMW z pewnością jest w stanie wygrać jutrzejszy wyścig. Motocykl został ściągnięty z BMW Deutschland, takimi sprzętami na dzień dzisiejszy ścigają się zawodnicy w Mistrzostwach Świata i w Mistrzostwach Niemiec, a teraz jednym z nich jeździ Irek.
Jeśli mam porównać BMW do Yamahy lub Yamahę do BMW to ja i na nowym modelu Yamahy i na BMW nie jeździłem dużo. Na pewno są to motocykle, które mogą ze sobą konkurować. Jeździ się nimi podobnie, Yamaha ma trochę inne rozwiązania jeśli chodzi o silnik i wydaje mi się, że pozwala bardziej kontrolować wyjścia z zakrętów, natomiast BMW jest bardzo agresywne, ale ta agresja jest na tyle stonowana, że ten motocykl po prostu chce abym jeździł. Mam nadzieje, że w sierpniu już Irek zadebiutuje na BMW. Ja w tym sezonie nie nastawiam się na ściganie, ale w przyszłym roku kto wie…
W pucharze Suzuki GSX-R pow. 600 rewelacją sezonu jest Bydgoszczanin Tomasz Grabowski (LKT Wyczół Gościeradz), którego przygoda z wyścigami zaczęła się…w tym roku.
Tomasz Grabowski:
Jest to mój pierwszy sezon, jestem debiutantem, moje zainteresowanie wyścigami zaczęło się właściwie w zeszłym roku w sierpniu. Przyjechałem na nasz bydgoski kartodrom i tam się rozpoczęła jazda „na kolanie”. W zeszłym roku byłem dwa razy na treningach dla motocyklistów na Torze „Poznań”, spodobało mi się więc zapisałem się do Pucharu Suzuki i jak na razie prowadzę kwalifikację. Liczyłem, że znajdę się w pierwszej szóstce, ale że będę prowadził nigdy nie przypuszczałem. Chciałbym kontynuować starty w przyszłym roku, sponsorzy mile widziani, myślę jeśli się uda o Rookie. Prywatnie prowadzę z ojcem firmę instalatorską, a ściganie to moje wielkie hobby. Bardzo chciałbym, aby to hobby stało się zawodem. Zachęcam wszystkich do jazd na torze, można się wyszaleć i przede wszystkim poprawić swoje umiejętności. Na torze nawet jeśli ktoś się przewróci to wyjdzie z tego, a na ulicy niekoniecznie. Zapraszam wszystkich do spróbowania swoich sił.
Sobotnie zmagania zakończył wyścig Pretendentów, w którym wygrał Donatas Sivickis (SK Iskera), drugi metę minął Piotr Czajka, jednak z powodu wykluczenia na podium obok Donatas’a stanął niezwykle zmęczony, ale i szczęśliwy Patryk Kosiniak „Kosa”.
Patryk Kosiniak:
Startuje cały sezon w Pucharze Suzuki w klasie 1000, jeżdżę Suzuki GSX-R o pojemności 750 ccm. Startuje w dwóch klasach i żałuje, że oba wyścigi przypadły jeden po drugim, bo jestem bardzo zmęczony, aczkolwiek udało mi się wywalczyć w pierwszym wyścigu Pucharu Suzuki 4 miejsce, a w klasie Pretendent 2 znakomitą lokatę. Jestem bardzo zadowolony i mam nadzieje, że z rudny na rundę będę jeździł coraz szybciej i zajmował jeszcze wyższe pozycje. Jest to mój pierwszy sezon wyścigowy, w tamtym roku byłem na torze tylko raz na treningach i to skłoniło mnie do tego, że postanowiłem w tym roku wystartować. Jestem bardzo zadowolony z czasów jakie kręcę, szczerze to nigdy nie przypuszczałem, że na drugiej rundzie pucharu, wykręcę dla mnie znakomity czas, a mianowicie 1:43. Trening jest bardzo ważny, aczkolwiek ja po ulicy motocyklem nie jeżdżę wcale, bo uważam że jest to bardzo niebezpieczne. Motocykl mam tylko do warunków przeznaczonych na tor. Mam też drugi motocykl przeznaczony do tzw. Stuntu, czyli Freestylu motocyklowego, ale tym motocyklem trenuje tylko na zamkniętych odcinkach dróg. Staram się jak najczęściej przyjeżdżać trenować na tor, bo jak wiadomo trening czyni mistrza. Zawodowo nie uprawiam żadnego sportu, ale lubię pochodzić na siłownie, fitness, pływanie itd.
W Suzuki 600 prowadził Marcin Kondratowicz. Walkę o trzecie miejsca wgrał ostatecznie Michałowi Orlikowski.
Michał Orlikowski:
W dzisiejszym wyścigu zająłem trzecie miejsce, o które bardzo mocno walczyłem. Jestem bardzo zadowolony. Od początku miałem bardzo duże „tyły”, które w trakcie walki musiałem nadrobić. Było bardzo trudno, ale udało się odrobić straty i utrzymać trzecią pozycję do mety. Ważne jest, aby w trakcie jazdy potrafić pokonać pewne granice nie tylko techniczne. Dzisiaj przekroczyłem jedną z nich pobijając swój życiowy rekord, po raz pierwszy zszedłem poniżej 1:45, czyli wykręciłem czas 1:44,767. Podczas kolejnych wyścigów będę starał się być coraz lepszy. Wyścig to nie tylko walka o miejsce, ale także walka z samym sobą i swoimi słabościami. Może uda się w przyszłym sezonie wystartować w Mistrzostwach Polski.
Koło południa, kiedy temperatura osiągnęła apogeum do wyścigu ruszył kolejny puchar markowy Yamahy R1 i R6. Mimo W strasznym ukropie wystartował wyścig pucharu Fiat Yamaha R1 i R6. Dużą „R-kę” wygrał Waldemar Chełkowskim (A. Wielkopolski), natomiast bój o kolejne dwa miejsca stoczył Andrzej Sztuder z Wojciechem Mańczakiem (A. Wielkopolski).
Waldemar Chełkowski:
Jechaliśmy dzisiaj w podobnych warunkach jak wczoraj, czyli w dużym upale. Trzeba było dobrze dobrać ciśnienie w oponach, a my trochę przesadziliśmy i dlatego miałem podczas trwania wyścigu dwa mocne uślizgi, na których to Wojtek Mańczak, który jechał za mną, mógł mnie wyprzedzić. Udało się jednak wyjść z tych opresji szczęśliwie. Kontrolowałem cały wyścig, nie dałem podobnie jak wczoraj szans kolegom. Odnośnie wczorajszego dnia chciałbym zwrócić uwagę sędziom wirażowym, żeby pokazywali niebieskie flagi, której wczoraj zabrakło na „dublu” i ten właśnie „dubel” wypchnął mnie z toru. Straciłem przez to w sobotnim wyścigu pierwszą lokatę. Dzisiaj nie było już takiej sytuacji, zająłem pierwsze miejsce, jestem bardzo zadowolony. Przed nami jeszcze trzy rundy, tak więc wszystko może się wydarzyć.
Wyścig Hondy CBR 125 przeszedł do historii Toru „Poznań” jako pojedynek płci, czyli Natalii Florek (A. Wielkopolski) i Krzysztofa Depty. Tym razem Natalia musiała oddać palmę pierwszeństwa Krzysztofowi, obiecała jednak że jeszcze pokaże kolegom co potrafi. Za Krzyśkiem i Natalią na metę wjechał Wojciech Wróbel (AMK Gliwicie).
Natalia Florek:
Wyścig był wyrównany. Z mojej strony chcę powiedzieć, że start mi nie wyszedł. Jeszcze muszę nad tym popracować. Szybko przesunęłam się na czołówkę stawki. Na początku dzielnie walczyliśmy z Szymonem Kaczmarkiem, z VIP’em, czyli z Arturem Wielebskim i oczywiście z Krzysiem Deptą. Walka była długo wyrównana, później ja z Krzysiem wysunęliśmy na prowadzenie. Nie wiem jak daleko był za nami Szymon z Arturem. Szymon miał upadek, ale nie wiem w którym momencie. Moja walka z Krzysiem była cały czas na równym poziomie. Raz on był z przodu, raz ja. On wygrał. Jeden zakręt przed metą byłam przed nim, a on na ostatnim zakręcie był w „tunelu” i wyprzedził mnie. Cały czas bazowaliśmy na tym „tunelu”, który wiele daje przy CBR 125, bo opór wiatru jest bardzo istotny.
Wszyscy kibice z niecierpliwością wyczekiwali na wyścig niezwykle ciekawych zmagań jakie toczą się w tym sezonie w klasie Superstock 600. Pod nieobecność kontuzjowanego Pawła Szkopka (A. Polski) honoru Polaków obiecał bronić Daniel Bukowski. Daniel jednak od początku wyścigu podszedł do tematu poważnie i udało mu się wyprzedzić rywala. Na piątym okrążeniu wyścig został przerwany z powodu wypadku Janusza Mitko (A. Wielkopolski), a zawodnicy po powtórzonej procedurze startowej ponownie ruszyli do przerwanych zmagań. Tuż przed metą prowadził jeszcze Daniel, ale na ostatnim kółku został wyprzedzony przez Kenny’ego. Trzeci na metę wjechał Marek Szkopek (A. Polski) zaliczając swoje pierwsze w tym roku podium.
Daniel Bukowski:
Wyścig był bardzo emocjonujący, jestem bardzo zadowolony. Moim celem tutaj było pokazanie po pierwsze, że nie tylko Francja rządzi, że my także potrafimy się ścigać. Po drugie, że nie tylko Paweł potrafi. Życzę Pawłowi jak najlepiej, ale myślę, że na torze jest wielu chłopaków, którzy przy drobnym zastrzyku finansowym, dobrym sponsorze i kilku wyścigach więcej, mogliby sporo pokazać w tym sporcie. Mistrzostwa Polski to zdecydowanie za mało ścigania, żeby móc zrobić wyniki. Wiem że Polak potrafi pojechać i to na bardzo dobrym co najmniej europejskim poziomie.
Radość Daniela z miejsca na „pudle” nie trwała długo. „Buła” w ferworze walki, kiedy to jego motocykl w czasie procedury startowej odmówił współpracy, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, wyjechał do wyścigu na innej maszynie. Fakt ten został wyłapany i niestety Daniela wykluczono. W związku z tym Mikroszkopek wskoczył na drugie miejsce, a trzecia lokata trafiła się Marcinowi Kałdowskiemu (LKT Wyczół Gościeradz/TORN LW BogdankaRacingTeam).
W niedzielnym wyścigu Hondy Hornet w rolę VIP-a wcielił się Szymon Dziawer, który stoczył pojedynek z Łukaszem Śliwą o trzecią pozycję, drugie miejsce na podium zajął Jakub Tupajka, a pierwsze Jakub Sudoł.
Jakub Sudoł:
Wczorajszy wyścig ułożył się dla mnie pomyślnie, ponieważ pomimo, że jechałem drugi koledze z pierwszego miejsca Jakubowi Tupajka nie udało się hamowanie i wyjechał na „Sławiniaku” na pobocze. Dzisiaj było znacznie cieplej, asfalt był bardzo gorący i opony zaczęły się ślizgać. Zrobiło się trochę niebezpiecznie, ale udało mi się wypracować dość dużą przewagę i dojechać szczęśliwie do mety.
Gratką niedzielnych zmagań był łączony wyścig najszybszych maszyn. Wszyscy z niecierpliwością czekali na walkę Andrzeja Pawelca z Francuzem i Belgiem. Niestety po 10 okrążeniu wyścig przerwano. Powodem był groźny wypadek na „14-stce”, któremu uległ Jakub Derecki (A. Wielkopolski/DePRO Racing Team). Z uwagi na powagę sytuacji i lejący się z nieba żar organizatorzy postanowili nie wznawiać wyścigu i zakończyć go wg kolejności po 10 kółku. W związku z tym zawodnicy otrzymali połowę należących im się punktów. W klasie Superstock 1000 wygrał Gwen Giabbani zdobywając 12,5 pkt., drugi był Marcin Walkowiak – 10 pkt., a trzeci Bartłomiej Wiczyński – 8 pkt. Natomiast w klasie Superbike pierwsze miejsce zdobył Andrzej Pawelec, drugie Sebastien Le Grelle, a trzecie Ken Jensen (Dania/LW Bogdanka Racing Team).
Bartłomiej Wiczyński:
Wczorajszy wyścig był dla mnie bardzo udany, utrzymywałem wysokie tempo. Z dzisiejszego wyścigu jestem mniej zadowolony, nie potrafiłem jakoś jechać przy tym upale. Chyba dało o sobie znać ogólne zmęczenie i dzisiejsze oczekiwanie na kolejny wyścig. Na początku jechałem jako tako, a później już nie potrafiłem jechać, nie czułem się na siłach, nie mogłem wyczuć motocykla. Może rozkojarzyły mnie te wypadki, które nastąpiły w trakcie wyścigu, szczególnie mocno nieszczęśliwy dla Kuby Dereckiego. To nie był mój dzień. Tak czy inaczej jest dobrze, jestem drugi w klasyfikacji generalnej, mam drobną przewagę, więc będę dalej walczyć, aby utrzymać drugą pozycję.
W wyścigu Rookie 600 wygrał Piotr Passek (AMK Tarnów SUZUKI GRANDys duo Team), drugie miejsce zajął Marcin Kondratowicz (Motoklub Olsztyn), a trzecie Michał Irzyk.
Piotr Passek:
Wyścig był niemotywujący po wypadku, który zdarzył się wcześniej. Odczuwałem przez to wewnętrzny hamulec, przeszkodą była też wysoka temperatura. Wielkim dyskomfortem był dla mnie brak tablicy informacyjnej. Nie wiedziałem co się dzieje za moimi plecami. Dopiero po wyścigu okazało się, że miałem 200-300 metrów przewagi, która stopniowo malała. Szczęśliwie wyścig zakończył się dla mnie wygraną. Następnym razem muszę koniecznie zorganizować sobie tablicę informacyjną, bo bez niej prowadzenie wyścigu jest bardzo ciężkie, nie wiadomo co robić, czy można ryzykować czy też nie. To jest mój drugi sezon. W zeszłorocznym jeździłem w Pucharze Suzuki. W przyszłym sezonie chciałbym zmienić team, ponieważ z obecnego nie jestem zadowolony oraz wystartować w klasie Superstock 600. Muszę też zdobyć przede wszystkim fundusze na trenowanie. Wiem po sobie, że bez treningów jest bardzo ciężko. W tym sezonie jestem najszybszy w swojej klasie. Jak do tej pory wygrałem wszystkie klasyfikacje. W pierwszej rundzie urwała mi się kierownica i nie udało mi się ukończyć wyścigu. W dwóch kolejnych rundach w Brnie wygrałem i teraz będę starał się to utrzymać, aby zdobyć puchar, ale już bez bicia żadnych rekordów. Na rekordy poczekamy do przyszłego roku.
Wypowiedzi zebrała: Teresa Cichacka (Automobilklub Wielkopolski)